W jednej ze spraw prowadzonych przez kancelarię – przez bite 7 lat (a takie są niestety realia skomplikowanych sporów toczonych przed sądami powszechnymi, nie tylko zresztą w sprawach budowlanych) – zmagaliśmy się z wiecznie aktualną problematyką tzw. monopolu autorskiego projektanta. A konkretnie tego, co inwestor może z dokumentacją projektową zrobić sam, bez niczyjej zgody, a na co musi mieć zgodę autora (projektanta).
Przyjrzymy się temu na przykładzie kejsa dotyczącego podziału dokumentacji projektowej drogi na dwa zadania inwestycyjne.
Budowa obwodnicy w dwóch etapach
Inwestor zamówił u projektanta dokumentację projektową drogi – obwodnicy miasta powiatowego.

Po wykonaniu projektu okazało się, że pieniędzy w budżecie inwestora nie starczy na realizację od razu całej budowy. Trzeba więc było projekt podzielić i budowę zrealizować w dwóch etapach – ale w taki sposób, aby Etap I mógł zacząć funkcjonować samodzielnie wcześniej i służyć ludziom do czasu, aż nie zostanie wybudowany Etap II.
Pierwotny autor dokumentacji – poproszony o złożenie oferty – powiadomił inwestora, że nie wykona podziału swojej dokumentacji za rozsądne pieniądze1, ale może to zrobić za wynagrodzenie o wiele wyższe (które jednak przekraczało możliwości finansowe inwestora oraz znane inwestorowi wartości żądane przez innych projektantów za tego rodzaju prace).
Trudno w tej sytuacji nie dopatrzyć się swego rodzaju próby wykorzystania sytuacji, w której znalazł się inwestor. W takim układzie inwestor postanowił zlecić to zadanie innemu projektantowi – naszemu klientowi – za owe rozsądne pieniądze, zwłaszcza, że z treści umowy zawartej z pierwotnym projektantem można było wyinterpretować uprawnienie inwestora do zlecenia tego typu pracy również innym podmiotom.
Pierwotny autor dokumentacji uznał to jednak za bezprawne naruszenie jego świętych praw autorskich (które oczywiście respektować trzeba – choć jak wszystko, ta sfera też ma swoje rozsądne granice) i pozwał inwestora oraz naszego klienta o wysokie odszkodowanie, prawie pół miliona złotych.
Autor dokumentacji argumentował, że podział dokumentacji projektowej na dwa etapy, której podjął się nasz klient, to nieuprawniona ingerencja w utwór.
Dwa procesy
Ponieważ inwestor miał siedzibę w Warszawie, a nasz klient w Poznaniu, powód złożył dwa pozwy (zasadniczo identyczne w treści) do sądów okręgowych w obu tych miastach.
Oznaczało to dla nas konieczność bieżącego monitorowania postępowania przed sądem w Warszawie, w którym formalnie nie uczestniczyliśmy – zwłaszcza, że w obu sprawach zostali zawnioskowani zostali ci sami świadkowie (w tym współpracownicy i przedstawiciele naszego klienta), powód wnioskował też oczywiście o przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego.
Warszawska interwencja w Poznaniu
Obronę ułatwił nam nieco inwestor, który wstąpił do procesu poznańskiego w charakterze tzw. interwenienta ubocznego (instytucja polegająca na oficjalnym wspieraniu jednej ze stron procesu – jeśli ma się interes prawny w tym, aby rozstrzygnięcie nastąpiło na korzyść strony, do której się przystępuje). Znacznie ułatwiło to nam możliwość bieżącego informowania sądu w Poznaniu o przebiegu procesu w Warszawie.
Formalnie drugi, osobny proces nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia w innym procesie, ale z praktycznego punktu widzenia należało oczywiście zadbać o to, aby sąd w Poznaniu miał wiedzę o poczynaniach powoda w Warszawie i toku drugiego procesu. Nie pozostaje to przecież bez wpływu na ocenę całokształtu materiału dowodowego.
Czy projekt drogi to utwór?
Po analizie pozwu i stanu faktycznego sprawy przede wszystkim powzięliśmy wątpliwość, czy aby na pewno mamy do czynienia z utworem w rozumieniu przepisów Prawa Autorskiego?
Zwłaszcza, że nasz klient de facto dokonał opracowania projektów wykonawczych, nie zmieniając zasadniczej koncepcji ani istotnych elementów projektu budowlanego.

W końcu droga to droga. Można powiedzieć, że – z punktu widzenia zwykłego użytkownika – wszędzie jest ona w sumie taka sama.

Przebieg każdej drogi wyznaczają uwarunkowania terenowe, ekonomiczne, administracyjne oraz cały szereg bardzo szczegółowych przepisów technicznych, których generalnie nie można przekroczyć3, a które tzw. swobodę twórczą autora jeśli nie eliminują całkowicie, to na pewno bardzo mocno ograniczają.

Daliśmy temu wyraz w odpowiedzi na pozew w sposób następujący;
Co zostanie także dalej wykazane w niniejszej odpowiedzi, konfrontacja twierdzeń Powoda z przedstawionymi dowodami bynajmniej nie wskazuje, aby Powód podołał obowiązkowi udowodnienia faktu naruszenia autorskich praw majątkowych Pozwanego i to na dodatek w sposób zawiniony. Powód w żadnej części pozwu nie wskazał ani jednego konkretnego naruszenia, którego miał się dopuścić Pozwany – poprzestając jedynie na ogólnikowych sformułowaniach, nadto Powód nie udowodnił w ogóle wysokości ewentualnego odszkodowania.
Wreszcie, głębsza analiza materii sprawy nakazuje powziąć uzasadnioną wątpliwość, czy podział dokumentacji wykonany przez Pozwanego w tym konkretnym przypadku w ogóle spełnia przesłanki uznania tych prac za utwór (utwór zależny) w rozumieniu przepisów Ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych (dalej jako „PrAut”) – z uwagi na jego rutynowy, czysto techniczny, standardowy i typowy charakter, bezwzględnie podlegający szeregowi procedur, instrukcji oraz wymogów ustawowych i umownych, wymagający jedynie technicznej (rzemieślniczej) zręczności oraz umiejętności, możliwych do nabycia przez każdą osobę.
Podsumowanie naszego stanowiska procesowego wyraziliśmy takim oto jednym zdaniem:
Osią niniejszego sporu jest kwestia, czy podział dokumentacji dokonany przez Pozwanego to „twórczość” – jak twierdzi Powód, czy „rzemiosło” – jak twierdzi Pozwany.
Proces – dyscyplina długodystansowa
Przez blisko trzy lata postępowania rozpoznawczego w pierwszej instancji przesłuchanych zostało kilkunastu świadków, biegłemu rok zajęło wydanie opinii, która sprowadzała się do potwierdzenia, że na podział dokumentacji projektowej drogi składają się głównie czynności o charakterze technicznym. Nie ma tam za wiele – jeśli w ogóle – tzw. swobody twórczej.
Piszę o tym w funkcji czasu, bo jak długo pracuję zawodowo (a będzie to już zaraz ~20 lat), to ciągle od lat nie zmienia się jedna podstawowa kwestia. To nader często niemiłosiernie długa przygoda. A jak wiadomo pieniądz w czasie traci na wartości.
Dla nas sprawa rozpoczęła się w 2013 r., kiedy to wymieniliśmy korespondencję przedprocesową i spotkaliśmy się na sądowej próbie ugodowej.
W procesie zainicjowanym w 2014 r. wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu zapadł w 2018 r. Niezadowolony z wyroku powód wniósł apelację, która została rozstrzygnięta w 2020 r. Sąd w Warszawie uwinął się nieco szybciej: tam wyrok w okręgu zapadł w 2017 r., a w apelacji w 2019 r. Powód wniósł jeszcze skargę kasacyjną, ale Sąd Najwyższy w 2020 r. odmówił przyjęcia jej do rozpoznania.
Czego oczekuje użytkownik drogi od drogi?

Sąd Okręgowy w Poznaniu – w ślad za Sądem Okręgowym w Warszawie – uznał, że w tej konkretnej sprawie ochrona prawno-autorska w ogóle nie przysługuje,
W ocenie Sądu dokumentacja budowlana powoda, w tym projekt budowlany a nade wszystko projekt wykonawczy powoda nie są utworem chronionym przez prawo autorskie.
Co prawda jest to przejaw działalności twórczej, ale nie o indywidualnym charakterze.
dalej stwierdzając, że:
(…) w tym przypadku mamy do czynienia z dziełem powoda, który jest projektem budowlanym niemającym charakteru twórczego w ramach prawa autorskiego. Świadczą o tym wiarygodne dowody zebrane w sprawie. (…) Przede wszystkim projekty budowlane są opracowaniami standardowymi i rutynowymi, wynikającymi z norm i przepisów budowlanych oraz zamówień publicznych, o ściśle określonych wymiarach i funkcjonalnościach, obiekty inżynieryjne, które mają spełniać przede wszystkim walory techniczne i użytkowe, a nie społeczne, estetyczne czy kulturalne.

Od samego początku nie kupowaliśmy twierdzeń powoda dotyczących twórczych aspektów kreacji dokumentacji projektowej drogi. Nie kupił tego też sąd, który skwitował całość takim oto – chyba najbardziej celnym – zdaniem:
Trudno przyjmować, że od dróg i elementów inżynieryjnych związanych z drogami klientela oczekuje oryginalności, indywidualności czy osobowości twórcy.
Kontynuując tą myśl, sąd wyjaśnił czego – w jego ocenie – oczekuje użytkownik drogi od drogi i jak należy postrzegać pracę autora włożoną w rezultat składający się na dokumentację projektową dróg i elementów inżynieryjnych:
Przede wszystkim mają to być prawidłowe, wymagane przepisami, założeniami i budżetem inwestycji rozwiązania techniczne układu drogowego. O ile są one unikatowe dla danego miejsca, o tyle ta cecha nie wynika ze swobody twórczej, lecz wyjątkowości terenu oraz pozostałych czynników – niezależnych od projektanta – współwystępujących w pasie drogowym i poza nim.
Powód nie wykazał, aby jego dokumentacja była oryginalna (odrębna od tego co powszechne na rynku), niebanalna lub nie przeważały w niej elementy funkcjonalne. W dokumentacji trudno doszukiwać się elementów twórczych. Rutynowe elementy pozwalają na jak najlepszą funkcjonalność w rezultacie zastosowania dzieła – projektu budowlanego w układzie drogowym. Potwierdzili to również biegły powołany w niniejszej sprawie oraz biegły powołany w sprawie toczącej się przed Sądem Okręgowym w Warszawie – oboje specjaliści branżowi.
W procesie przedmiotem sporu był też status prawny dokumentacji wykonawczej z punktu widzenia ochrony prawo-autorskiej:
Zdaniem Sądu nie jest utworem dokumentacja powstała wskutek podziału dokonanego przez powoda. Z tego względu nie może być przedmiotem autorskich praw zależnych (abstrahując już od tego, że dzieło główne też nie jest utworem).
Sąd analizował dokładnie, na czym polegał podział dokumentacji i jak głęboko sięgała rzekomo „nieuprawniona ingerencja projekt” (trzymając się na narracji powoda) – ostatecznie sąd stwierdził, że
Pozwany dokonał podziału dokumentacji projektowej służącej opisowi robót
budowlanych w ten sposób, że nie zmienił elementów projektu budowlanego i nie doprowadził do
powstania odstępstw od zatwierdzonego projektu budowlanego w podlegającym podziałowi projekcie
wykonawczym, dokumentacji przetargowej i kosztorysach. Podzielić w tym miejscu należy
stanowisko pozwanego, że projekt wykonawczy nie może być uznany za utwór w rozumieniu
przepisów prawa autorskiego.
Co na to apelacja

Sąd II instancji nie zawahał się ani trochę nad apelacją powoda.
W najbardziej interesującej nas warstwie – tj. wykładni art. 1 ust. 1 prawa autorskiego (to tam zdefiniowany jest **utwór **ujmowany dość ogólnie i szeroko jako „każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia„) również Sąd Apelacyjny stwierdził, że
Za chybiony należało również uznać zarzut błędnej wykładni art. 1 ust.1 prawa autorskiego i odmowę przyznania dokumentacji podstawowej statusu „utworu” w rozumieniu tego przepisu.
(…) sąd I instancji dokonał prawidłowej wykładni tego przepisu i trafnie uznał, że wprawdzie dokumentacja stworzona przez powoda stanowi przejaw działalności twórczej, to nie ma ona charakteru indywidualnego i trudno doszukać się w niej elementów stricte twórczych.
Podsumowanie
W tej nader ciekawej merytorycznie sprawie sąd nieco przyhamował obserwowane przez nas niekiedy zapędy autorów dokumentacji projektowych, którzy usiłują czerpać nadmierne i nie zawsze uprawnione profity z faktu obcej ingerencji w projekt.
Warto pamiętać, że przewidziane w art. 61 prawa autorskiego uprawnienie klienta nabywającego projekt do „zastosowania” projektu do jednej budowy możne niekiedy oznaczać uprawnienie do nieco szerszego wykorzystania (i opracowania) projektu, niż realizacja budowy 1:1, tak jak to wymyślił i ustalił autor projektu.
***
(wszystkie zdjęcia z kolekcji własnej)
Przypisy:
(1).
Na potrzeby tej historii przyjmijmy, że rozsądne pieniądze to takie, które mieszczą się w budżecie inwestora i są na rynku inni oferenci, którzy są gotowi wykonać zlecenie w tych pieniądzach.
(2.)
Art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych umożliwia uprawnionemu, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, m.in żądania zapłaty sumy pieniężnej w wysokości dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione – trzykrotności stosownego wynagrodzenia, „które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu„. (uwaga! w czasie trwania procesu.
Już po wytoczeniu powództwa przepis ten został uznany za częściowo niezgodny z art. 64 ust. 1 i 2 w zw. z art. 31 ust. 3 w zw. z art. 2 Konstytucji RP (Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 23 czerwca 2015 r. sygn. akt SK 32/14; Dz.U.2015.932). Zgodnie z tym wyrokiem wymieniony wyżej przepis utracił moc w zakresie, w jakim uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa, naprawienia wyrządzonej szkody poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej – w przypadku gdy naruszenie jest zawinione – trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu.
(3.)
por. ROZPORZĄDZENIE MINISTRA INFRASTRUKTURY z dnia 24 czerwca 2022 r. w sprawie przepisów techniczno-budowlanych dotyczących dróg publicznych – które zastąpiło obowiązujące wcześniej ROZPORZĄDZENIE MINISTRA TRANSPORTU I GOSPODARKI MORSKIEJ z dnia 2 marca 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie
Powiązane orzeczenia, na bazie których oparto wpis:
Wyrok SO w Warszawie z 21.06.207 r., XXV C 1276/14, niepubl.
Wyrok SO w Poznaniu z 16.07.2018 r., IX GC 965/14, niepubl.
Wyrok SA w Warszawie z 8.05.2019 r., VI ACa 1497/17, niepubl.
Wyrok SA w Poznaniu z 16.12.2020 r., I AGa 72/19, LEX nr 3160201
Postanowienie SN z 15.09.2020 r., I CSK 161/20, LEX nr 3063069.